„Decyzja ma mniej więcej tyle sensu, co zeszłoroczny zakaz lotów z Andory, która nie ma lotniska” – komentuje przedłużenie zakazu lotów z siedmiu państw afrykańskich ekspert lotniczy Dominik Sipiński. I przed zakazem z Polski nie wykonywano do tych państw ani połączeń regularnych, ani nawet czarterowych.
Zakaz lotów, który został właśnie przedłużony i będzie obowiązywał do 27 grudnia, dotyczy siedmiu krajów Afryki południowej, w których stwierdzono największy odsetek zakażonych nowym wariantem koronawirusa – Omikronem.
Chodzi o połączenia lotnicze z Botswany, Eswatini, Lesotho, Mozambiku, Namibii, Republiki Południowej Afryki i Zimbabwe.
Co ciekawe, poza sporadycznymi połączeniami czarterowymi w ostatnich latach – głównie do RPA – Polska nie ma bezpośrednich regularnych lotów do żadnego z wymienionych krajów.
Nowy zakaz lotów to fikcja
„Zakazywanie lotów do Polski z siedmiu państw Afryki Południowej ma bardzo niewielki sens – ruch nawet z RPA jest niewielki, a z pozostałych sześciu państw niemal zerowy”, komentuje dla 300Gospodarki ekspert lotniczy i analityk portalu ch-aviation, Dominik Sipiński.
Przypomina on równie bezsensowne posunięcie rządu z roku 2020, kiedy pandemia dopiero się rozpoczynała. „Decyzja ma mniej więcej tyle sensu, co zakaz lotów z Andory, która nie ma lotniska”. Absurdalna decyzja polskiego rządu w sprawie zakazu lotów do Andory zapadła w sierpniu 2020 roku, w ramach walki z pandemią. Andora była wówczas jednym z 44 państw objętym zapisem. Po uświadomieniu, że niewielki kraj na pograniczu Hiszpanii i Francji nie posiada jednak żadnego lotniska, polski rząd wykreślił księstwo z zakazu.
Jak dodaje Sipiński, zakaz lotów z krajów Afryki to ruch całkowicie nieskuteczny jako strategia powstrzymywania wariantu Omikron, bo do Polski mutacja trafiła z innych państw. Dlaczego więc rząd nadal decyduje się na takie rozwiązania?
„Podobnie jak w 2020 r., wprowadzenie zakazu lotów to łatwa i bezkosztowa metoda na pozorowanie aktywności zamiast bardziej wymiernych działań i ograniczeń, które byłyby mniej popularne i politycznie kosztowne” – mówi.
Absurdy pandemii
To niejedyne absurdy dotyczące lotnictwa w wykonaniu polskiego rządu od początku pandemii koronawirusa. Wiosną 2020 roku Polska jako jedyny kraj w Europie mogła poszczycić się wprowadzeniem do samolotów słynnej „szachownicy” – przewoźnicy latający z Polski byli zmuszeni blokować 50 proc. miejsc na pokładzie, a pasażerów rozsadzać właśnie w układzie szachownicy. Restrykcyjny zapis został skrytykowany przez branżę lotniczą – zdaniem przedstawicieli linii lotniczych i biur podróży miał niewiele wnosić do podtrzymania bezpieczeństwa podróżnych, mógł za to przyczynić się do podniesienia cen biletów. Szachownica szybko zniknęła z samolotów.
Polskie władze „podpadły” lotnictwu także rozporządzeniami o zakazie lotów i kwarantannie, często wprowadzanymi z dnia na dzień, do których branża nie była w stanie odpowiednio się przygotować. Stanowiło to również ogromny problem dla turystów, którzy w każdej chwili mogli zostać zaskoczeni zakazem lotów do Polski z kraju, w którym się akurat znajdowali.
Obecnie, aby wjechać do Polski, podróżnych z siedmiu krajów afrykańskich obowiązuje 14-dniowa kwarantanna, która jednak nie dotyczy osób zaszczepionych. Ponadto osoby przylatujące spoza strefy Schengen muszą mieć negatywny wynik testu na COVID-19, wykonany do 24 godzin przed przekroczeniem granicy.
Polska przedłuża zakaz lotów do siedmiu państw afrykańskich w ramach walki z pandemią