Niemal 330 tys. osób pobiera emerytury niższe niż 1250,88 zł. To nie tylko mniej, niż ustawowe minimum, ale także poniżej minimum socjalnego.
Dane o tzw. groszowych emerytach mamy z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). Są to osoby, których emerytura jest niższa, niż emerytura minimalna określona w ustawie. W tym roku jest to właśnie 1250,88 złotych.
Z danych ZUS-u wynika, że we wrześniu świadczenie mniejsze od minimalnego pobierało 329,3 tys. osób.
Narastający problem
Świadczenia groszowe to coraz poważniejszy problem polskiego systemu emerytalnego. Po pierwsze, nie zapewniają pobierających je ludziom dochodów na wystarczającym poziomie. Według wyliczeń Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS), tzw. minimum socjalne dla emeryta żyjącego samotnie wynosiło w czerwcu ok. 1312 złotych.
Cym jest minimum socjalne? To taki pułap dochodów, który zapewnia zaspokajanie podstawowych potrzeb. Poniżej niego zaczyna się – jak to opisują eksperci IPiSS – obszar niedostatku i ubóstwa.
Po drugie, obsługa emerytur groszowych jest też droga dla samego ZUS. Dlatego Zakład, ustami swoich przedstawicieli, apeluje o zmiany w prawie.
I choć wypłata trzynastej oraz (dodatkowo w tym roku) czternastej emerytury nieco poprawia sytuację, to jednak tylko części z grupy 330 tys. osób z małymi świadczeniami.
Jest ich dużo, będzie więcej
Z informacji, jakie przekazał nam ZUS wynika, że liczba bardzo niskich emerytur systematycznie się zwiększa. Widać to na wykresie poniżej:
I prawdopodobnie będzie się zwiększać nadal. Bo wiek emerytalny osiągają osoby urodzone w połowie lat 50. XX wieku. To one były na pierwszej linii w najtrudniejszych czasach transformacji ustrojowej — z wysokim bezrobociem, spadkiem zatrudnienia i dochodów.
Mówiąc inaczej, spora część ich aktywności zawodowej wypadła na lata 90. i pierwszą dekadę XXI wieku, gdy sytuacja na rynku pracy była znacznie gorsza od obecnej.
W tamtym okresie w dużej mierze możliwość opłacania składek była bardzo ograniczona, „bo najpierw bezrobocie, a potem szybki rozwój tzw. umów śmieciowych to uniemożliwiał”. Osoby dotknięte tym problemem „to jest jedna grupa osób, które dziś dostają emerytury groszowe” –mówi Oskar Sobolewski z Instytutu Emerytalnego, Think tanku zajmującego się tą formą ubezpieczeń społecznych.
Druga grupa to ludzie, „którzy przez większość życia pracowali w szarej strefie” – wskazuje ekspert.
Według niego problem niskich świadczeń będzie narastał w rytm wchodzenia w wiek emerytalny kolejnych roczników wyżu demograficznego z połowy poprzedniego wieku.
„Zdaniem niektórych ekspertów do końca tej dekady liczba osób pobierających takie świadczenia się podwoi, czyli będzie oscylować wokół 600 tys.” – mówi Oskar Sobolewski. Oznacza to, że groszowe świadczenia będzie pobierać już ponad pół miliona polskich emerytów.
Skąd się wzięły emerytury groszowe?
Żeby zrozumieć, skąd się biorą tzw. emerytury groszowe, trzeba się cofnąć do końca lat 90. poprzedniego wieku. To wtedy właśnie wprowadzono wielką reformę emerytalną, zastępując stary system zdefiniowanego świadczenia systemem zdefiniowanej składki.
Na czym on polega? Wielkość emerytury zależy dokładnie od tego, ile się odłoży w składkach emerytalnych w czasie swojej aktywności zawodowej. Jeśli ktoś nie był aktywny zawodowo, albo pracował na śmieciówkach, od których składek przez długi czas się nie odprowadzało (zmieniło się to dopiero kilka lat temu), ewentualnie płacono mu pod stołem i takich uzbieranych składek ma niewiele – to jego emerytura będzie niska.
Teoretycznie mamy zapisany w prawie bezpiecznik, tzw. emeryturę minimalną. Ale uwaga – żeby mieć do niej prawo trzeba zaliczyć odpowiednio długi okres odprowadzania składek: 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn.
Jeśli ktoś tego nie zdołał zrobić, ale wpłacił w swoim życiu przynajmniej jedną składkę, to również nabędzie prawo do świadczenie z ZUS-u. Ale będzie ono mniejsze od ustawowego minimum i przybierze postać własnie emerytury groszowej.
Emerytura emeryturze nierówna
Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, zasiadający w zespole do spraw ubezpieczeń społecznych Rady Dialogu Społecznego również uważa, że niskich emerytur będzie przybywać.
„To jest przesądzone. Ale też nie można do wszystkich emerytur poniżej minimalnej podchodzić jednakowo” – wskazuje.
Według niego część z tych świadczeń jest tylko nieznacznie poniżej minimum i można powiedzieć, że wypełnia swoją rolę – czyli zabezpiecza dochody osoby na emeryturze na podstawowym poziomie.
„Ale faktycznie są takie, które można nazywać groszowymi, których wartość nie przekracza 100 zł. Taka kwota nie zabezpiecza przecież dochodów. Za to sama wypłata i ich administracyjna obsługa są bardzo kosztowne dla ZUS” – zwraca uwagę ekonomista.
Według niego, w marcu tego roku około 4,6 tys. osobom ZUS wypłacał mniej, niż 100 zł miesięcznie. Większość z grupy prawie 330 tys. osób ze świadczeniem poniżej minimum dostaje między 800 a 1200 zł miesięcznie.
To trzeba zmienić
Nasi rozmówcy są zgodni co do tego, że na dłuższą metę taki system jest nie do utrzymania i wymaga zmian. Powody są co najmniej dwa.
Po pierwsze, obsługa emerytur groszowych jest bardzo kosztowna dla ZUS. Chodzi nie tylko o koszt samych przelewów, ale też administracyjnej obsługi.
Poza tym tak niska emerytura nie zabezpiecza dostatecznie świadczeniobiorcy. Trzeba więc dokonać takich zmian w przepisach, by prawo do emerytury nie przysługiwało już przy pierwszej składce. Dzięki temu, przy tak korzystnym dla pracownika rynku pracy, jak dziś, presja na zawieranie oskładkowanych umów o pracę może być większa. A emeryci rzadziej w przyszłości będą klientami opieki społecznej.
„Można też rozważyć, jak wypłacać kapitał emerytalny zgromadzony na poczet groszowych emerytur. Być może lepszym rozwiązaniem byłaby wypłata go w całości. Albo w rocznych ratach” – mówi Łukasz Kozłowski.
A Oskar Sobolewski dodaje, że obok minimalnego okresu składkowego dającego prawo do emerytury – np. piętnastoletniego – do rozważenia jest jeszcze np. ustalenie minimalnej wartości kapitału emerytalnego, jaka dawałaby prawo do świadczenia.
„Najważniejszy jest jednak staż składkowy. On musi być długi, by móc w ogóle mówić o emeryturze. Co do innych elementów, np. samej zmian samej istoty systemu, czyli zdefiniowanej składki, to nie widzę potrzeby robienia takiej rewolucji” – mówi ekspert.
Większe wydatki na zdrowie. I tak zapłacimy więcej, bo się starzejemy