Tak brytyjski portal Climate Home News opisuje skomplikowaną sytuację polskiego górnictwa. Wymienia jego bolączki: spadające zapotrzebowanie, tańsza konkurencja, rosnące straty. Koronawirus to zaledwie kolejny z wielu problemów.
Pośród trudności dotykających polskiego węgla CHN wskazuje:
– niezdolność konkurowania rodzimego węgla z tańszym, importowanym z Rosji i Kolumbii
– najniższy udział węgla w krajowym miksie energetycznym (74 proc.) w historii, spowodowany m. in. rozwojem produkcji energii z wiatru i słońca
– niegospodarność sektora, której objawem są na przykład rosnące ilości magazynowanego węgla – w marcu do składu trafiło 7,6 miliona ton tego surowca.
Do tego doszła łagodna zima i spowolnienie gospodarcze, które dodatkowo zmniejszają zapotrzebowanie na energię z węgla.
Czytaj: The Guardian: Pieniądze na dekarbonizację zamiast do polskich górników mogą trafić do bogatej elity
Koronawirus kopie leżącego
Te problemy tylko pogłębił kryzys koronawirusowy, gdy w maju okazało się, że śląskie kopalnie są największym ogniskiem rozprzestrzeniania się wirusa w kraju.
Wskutek tego pojawiły się zarzuty o zaniedbanie standardów ochrony pracowników, a państwowa spółka PGG musiała tymczasowo zamknąć trzy z ośmiu kopalń.
Jak wskazuje CHN, zaistniała sytuacja to okazja, by zmniejszyć krajową produkcję węgla i rozpocząć przestawianie gospodarki na nowe tory. Zwłaszcza, że w maju i tak zmniejszono czas pracy i pensje górników o 20 proc. z powodu pandemii. Był to warunek udzielenia sektorowi rządowej pomocy, bez której – jak twierdziły związki zawodowe – przemysł wydobywczy nie przetrwałby kryzysu.
Na przeszkodzie temu procesowi stoi jednak polityka.
Górnicy tradycyjnie popierają PiS, a partia ta walczy o re-elekcję związanego z nią Andrzeja Dudy – pisze CHN. W związku z tym nikt nie spodziewa się, że rząd pozwoli sobie na zmiany w sektorze wydobycia węgla przed wyborami.
Czytaj:
Raport: Polska musi odejść od węgla do 2030 roku wg wszystkich liczących się scenariuszy