W większości państw europejskich nie można postawić elektrowni wiatrowej w odległości bliższej niż 500 metrów od zabudowań. W niektórych przypadkach ta minimalna odległość przekracza kilometr. Tymczasem posłowie nowej sejmowej większości próbowali wprowadzić do polskiego prawa bardziej liberalny zapis.
Zaledwie 300 metrów miałaby wynosić odległość wiatraków od budynków wielorodzinnych, zabudowy zagrodowej, terenów rekreacyjno-wypoczynkowych, mieszkalno-usługowych i terenów ochrony przyrody. Więcej, bo 400 metrów miałoby dzielić farmy wiatrowe od domów jednorodzinnych, terenów zabudowy związanej z pobytem dzieci i młodzieży i szpitali. Przewidziano także ułatwienia w uzyskiwaniu pozwoleń lokalizacyjnych przez inwestorów.
Te propozycje zmian w przepisach dotyczących elektrowni wiatrowych znalazły się w projekcie ustawy w sprawie ochrony odbiorców energii i gazu w 2024 roku, która ma zamrozić ceny energii na pierwszą połowę przyszłego roku. Projekt złożyli posłowie Polski 2050.
Zanim jednak projekt zdążył trafić na pierwsze czytanie w Sejmie, rozpoczęła się wokół niego burzliwa dyskusja. Kontrowersje wzbudziła już sama próba przemycenia zmian w drodze „wrzutki” do ustawy uważanej powszechnie za potrzebną. Krytykowano także radykalne obniżenie minimalnej odległości i sugerowano, że przepisy mogą doprowadzić do wywłaszczeń pod budowę wiatraków.
W odpowiedzi na krytykę wnioskodawcy zapowiedzieli złożenie poprawek do projektu. Według posła Polski 2050 Michała Koboski możliwe są w tej sprawie „różne scenariusze”.
Niewystarczająca liberalizacja
Konieczność zmian dotyczących lokalizacji wiatraków posłowie uzasadnili niedostateczną liberalizacją tak zwanej ustawy odległościowej. W marcu 2023 roku zdecydowano o określeniu minimalnej odległości na poziomie 700 metrów. Zastąpiła ona obowiązującą od 2016 roku zasadę 10h, czyli dziesięciokrotności wysokości elektrowni wiatrowej jako minimalnej odległości od zabudowań.
Zasada 10h mocno ograniczyła inwestycje w nowe lądowe farmy wiatrowe w Polsce. Ze względu na ograniczoną dostępność terenów znajdujących się w odpowiedniej odległości realizowano głównie projekty, które już wcześniej miały pozwolenie na budowę
Mimo apeli branży i ekspertów rząd długo nie decydował się na liberalizację tej zasady. Kolejni ministrowie zapowiadali zmiany, ale miała je blokować Suwerenna Polska wspierana przez „antywiatrakowe” skrzydło Prawa i Sprawiedliwości.
Ostatecznie przygotowany w 2022 roku projekt ministerialny zakładał pierwotnie odległość 500 metrów. To samo postulowały organizacje branżowe i eksperckie. Do 700 metrów próg wzrósł podczas prac w komisji sejmowej.
Posłowie z komisji argumentowali, że nawet w odległości 500 metrów hałas z wiatraka może być uciążliwy dla mieszkańców pobliskich domów. Tymczasem ustalenia naukowców wskazują, że w odległości 500 metrów hałas z elektrowni wiatrowej jest porównywalny z ulicznym szumem miejskim. Jak ten hałas wygląda w przypadku różnych odległości pokazuje grafika. Więcej o hałasie z wiatraków pisaliśmy tu.
Ile metrów by chronić przed hałasem?
Autorzy projektu nowej koalicji uznali jednak, że obowiązujące dziś przepisy niewystarczająco chronią przed uciążliwościami związanymi z emisją hałasu z wiatraków. To dlatego, jak tłumaczyli w uzasadnieniu, że nie ma istotnego związku pomiędzy wysokością całkowitą elektrowni wiatrowej a zasięgiem i natężeniem emitowanego przez tą elektrownię hałasu.
Czytaj też: Wiatraki to nie tylko samo dobro, czyli szare odcienie czystej energii
Wskazane w projekcie minimalne odległości miały być natomiast wyznaczone na postawie analiz akustycznych.
Branża energetyki wiatrowej od dłuższego czasu wskazywała, że to 500 metrów jest właściwą minimalną odległością.
– Postulowaliśmy i postulujemy o wprowadzenie minimalnej odległości 500 m od zabudowy mieszkalnej jako wypracowanego wcześniej kompromisu z szerokim gronie interesariuszy samorządowym i ekologicznym – komentuje prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej Janusz Gajowiecki w przesłanym przez organizację materiale.
Jego zdaniem kierowanie się parametrem hałasu w praktyce oznacza odległość 500-700 metrów.
O bezpiecznej akustycznie odległości 500 metrów mowa była także w analizie Polskiej Akademii Nauk opublikowanej w listopadzie 2022 roku. W takiej odległości od elektrowni wiatrowej poziom hałasu wynosi poniżej 40 dB. Jest to poziom, który nie powoduje negatywnych skutków zdrowotnych, wskazali naukowcy.
Jak to wygląda w innych państwach?
Minimalna odległość wiatraków od zabudowań jest określona w szeregu państw europejskich. O dane na ten temat poprosiliśmy organizację branżową WindEurope – pokazujemy je na poniższej grafice.
Najbardziej restrykcyjne przepisy są na Węgrzech – minimalna odległość to aż 12 kilometrów. W wielu krajach nie ma jednej minimalnej odległości – zależy ona na przykład od rodzaju budynków. Niemieckie przepisy mogą się wkrótce zmienić – trwa właśnie ich przegląd.
– W niektórych krajach przepisy różnią się w zależności od projektów lub nie mają one regulacji w tym zakresie, jak na przykład Portugalia – dodaje Clara Castelli z WindEurope.
Czy będzie można wywłaszczać pod farmy wiatrowe?
Minimalna odległość nie jest jedyną kontrowersją związana z nowym projektem. Kolejną zmianą miało być umożliwienie budowy elektrowni wiatrowych na podstawie zintegrowanego planu inwestycyjnego lub na podstawie uchwały gminy o ustaleniu lokalizacji inwestycji.
Według obecnych przepisów jest to możliwe wyłącznie na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Wątpliwości wzbudziły odniesienia do tak zwanych inwestycji celu publicznego, co miałoby skutkować możliwością wywłaszczeń.
Interesuje cię energetyka i ochrona klimatu? Zapisz się na 300Klimat, nasz cotygodniowy newsletter
– Przepisy prawa dopuszczają wywłaszczanie tylko na rzecz Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego (art. 113 ust. 1 ustawy o gospodarce nieruchomościami) i jedynie wtedy, gdy cele publiczne nie mogą być zrealizowane w inny sposób (art. 112 ust. 3 ustawy o gospodarce nieruchomościami) – zaznacza jednak mecenas Małgorzata Banasik z kancelarii BWW w komentarzu przesłanym 300Gospodarce.
Jej zdaniem projekt nie wprowadza zmian w zakresie lokalizacji i ewentualnych wywłaszczeń na podstawie decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego.
– Nowelizacja wprowadza możliwość lokalizowania wiatraków na podstawie uchwały rady gminy o ustaleniu lokalizacji inwestycji, która również nie uprawnia do dokonania wywłaszczenia – dodaje.
Do kontrowersji wokół potencjalnych wywłaszczeń odniósł się też Janusz Gajowiecki.
– Stanowisko branży wiatrowej jest jasne i nie zmienia się – nie postulujemy i nie będziemy postulować o możliwość korzystania z instytucji celu publicznego dla lokalizacji farm wiatrowych. Te uproszczenia są przeznaczone dla infrastruktury energetycznej zapewniającej przesył energii elektrycznej i ciepła w Polsce. Nie ma potrzeby aby inwestycje w farmy wiatrowe korzystały ze specjalnych praw zarezerwowanych do tego dokładnie dobranego katalogu inwestycji. Zależy nam na pełnym procesie planistycznym z poszanowaniem strony społecznej i lokalnych społeczności – wskazał.
Polecamy także:
- Energetyka wiatrowa ma pod górkę. Analitycy: cele klimatyczne mogą być zagrożone
- Coraz więcej odnawialnych źródeł energii w Polsce. Wiceminister podał najnowsze dane
- UE importuje coraz więcej, by rozwijać zieloną energię. Chiny pozostają kluczowym dostawcą
- Energetyka wiatrowa nadal z problemami. Eksperci: Na efekty zmian zasady 10h długo poczekamy