Z początkiem lipca Węgry przejęły rotacyjną prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, która potrwa do 31 grudnia 2024 roku. Wywołało to niepokój w Parlamencie Europejskim z powodu naruszeń praworządności i strategicznych interesów UE przez rząd premiera Węgier, Viktora Orbána.
Chociaż gwałtowny wzrost poparcia dla skrajnej prawicy w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego wzmocnił pozycję Orbána, agenda polityczna UE w nadchodzących miesiącach może ograniczyć wpływ Węgier na Radę.
Węgierska prezydencja już wzbudziła kontrowersje swoim ściągniętym od Trumpa sloganem „Make Europe Great Again (MEGA)”. Węgierscy dyplomaci wypierają się jakichkolwiek zapożyczeń, ale podziw Orbána dla amerykańskiego polityka nie jest tajemnicą – zauważył nawet, że przewodnictwo w Radzie zbiegnie się w czasie z nadchodzącymi wyborami w USA.
Orbán nie ukrywa również swojej sympatii do Putina – któremu pogratulował niedawnej reelekcji – ani do Xi Jinpinga, pomimo silnego antykomunistycznego wizerunku węgierskiego rządu. Ponadto Orbán konsekwentnie krytykuje prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, obwiniając go za wybuch wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Węgierskie afiliacje są podejrzliwie traktowane na całym kontynencie, nawet przez konserwatywnych prawicowych polityków, takich jak Giorgia Meloni, a także szwedzkich i czeskich nacjonalistów.
Dlaczego prezydencja w Radzie ma znaczenie
Rada UE (nie mylić z Radą Europejską lub Radą Europy) jest jedną z dwóch instytucji UE posiadających uprawnienia ustawodawcze, drugą jest Parlament Europejski. W jej skład wchodzą ministrowie z 27 państw członkowskich pogrupowani według zakresu kompetencji, a przewodniczy jej sześciomiesięczna rotacyjna prezydencja.
Pomimo posiadania uprawnień legislacyjnych, traktat lizboński z 2007 r. ograniczył kompetencje Rady na rzecz Parlamentu Europejskiego, zwłaszcza w kwestiach polityki zagranicznej. Co więcej, Rada nie ma uprawnień do proponowania nowych przepisów UE – to zadanie pozostaje w gestii Komisji Europejskiej.
Prezydencja Węgier rozpoczyna się bezpośrednio po niedawnych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Instytucje UE będą zatem zajmować się rozdzielaniem stanowisk politycznych i formowaniem nowej Komisji, a Rada nie będzie w stanie prowadzić tak wielu działań legislacyjnych, jak miałoby to miejsce w innych okolicznościach.
Prezydencja fińska w 2019 r. również zbiegła się z wyborami i osiągnęła znacznie mniej niż austriacka i francuska, które miały miejsce bezpośrednio przed nią i po niej. Ponadto prezydencja belgijska w pierwszej połowie 2024 r. przyspieszyła negocjacje w sprawie przystąpienia Ukrainy i Mołdawii, a także najnowszego pakietu sankcji wobec Rosji, tak aby mogły one wejść w życie przed przejęciem władzy przez Węgry.
Wraz ze zwycięstwem centrowego, prounijnego Donalda Tuska w Polsce w zeszłym roku, Orbán stracił silnego sojusznika w Radzie, ale nadal może liczyć na wsparcie słowackiego premiera Roberta Fico, lewicowego populisty, który również jest admiratorem Putina.
Ultrakonserwatywny rząd Orbána będzie traktował priorytetowo kwestie takie jak nielegalna imigracja – ulubiony temat każdej prawicowej partii populistycznej – oraz poszerzenie UE o Bałkany Zachodnie, a nie Ukrainę. Będzie również aktywnie unikał pewnych kwestii, takich jak polityka dotycząca zmian klimatycznych czy praworządność. Jego sprzeciw wobec „propagandy LGBTQ+”, feminizmu i „zielonej ideologii” dodatkowo wpłynie na przebieg sześciomiesięcznej kadencji Węgier na czele Rady.
Najbardziej skorumpowany kraj UE przejmuje stery
W ciągu ostatnich trzech lat UE zamroziła fundusze w wysokości około 30 miliardów euro ze względu na ataki węgierskiego rządu na niezależność sądownictwa i prasy, homofobiczną i rasistowską politykę oraz szerzącą się korupcję wśród członków władzy wykonawczej.
W istocie, według Transparency International, Węgry są uznawane za najbardziej skorumpowane spośród 27 państw członkowskich UE. Rodzina i przyjaciele Orbána dorobili się ogromnych majątków dzięki funduszom europejskim i przejęciom firm w stylu, którego nie powstydziliby się rosyjscy oligarchowie.
Orbán odpiera sankcje UE, wetując ważne decyzje i procesy, w tym negocjacje akcesyjne z Ukrainą i Mołdawią, pakiet pomocowy w wysokości 50 mld euro dla Ukrainy oraz sankcje wobec Rosji. Strategia ta jest de facto szantażem, mającym na celu sparaliżowanie UE, aby skłonić ją do uwolnienia wstrzymanych funduszy.
Huxit nie wchodzi w grę
Pomimo wrogiego stosunku do bloku, wyjście Węgier z UE nie wchodzi w grę, ponieważ ich krucha gospodarka jest w dużym stopniu uzależniona od funduszy europejskich. Znajduje to odzwierciedlenie w opinii publicznej – według danych Eurobarometru 73 proc. obywateli kraju opowiada się za członkostwem w UE.
Zamiast opuszczać Unię, rząd Orbána dąży zatem do wzmocnienia suwerenności rządów narodowych kosztem kompetencji unijnej biurokracji i federalnej nadbudowy. Pod tym względem blisko mu do liderki francuskiej skrajnej prawicy, Marine Le Pen.
Tak czy inaczej, Orbanowi zagraża obecnie rywal z jego własnej partii – Péter Magyar, były prominentny członek Fideszu i były mąż byłej minister sprawiedliwości Judit Vargi. Publicznie ujawniając brudy partii rządzącej, Magyar zdobył głosy osób rozczarowanych Orbánem w wyborach europejskich i obiecał położyć kres korupcji, która wydaje się zjawiskiem endemicznym w węgierskiej partii rządzącej.
Tłumaczył: Tomasz Krzyżanowski
Tekst został wcześniej opublikowany w The Conversation i zamieszczamy go tutaj na podstawie otwartej licencji (Creative Commons license). Przeczytaj oryginalny artykuł.
Czytaj także:
- Pomoc finansowa UE nie dotrze na Ukrainę, bo Węgry zablokowały porozumienie
- Chiny rozpychają się na Węgrzech i w Serbii. Skala inwestycji jest gigantyczna
- Tak Orbán nacjonalizuje węgierskie firmy. Na celowniku lotnisko w Budapeszcie