Dobra wiadomość dla polskich firm, które rozważają zaangażowanie na ukraińskim rynku. Szykowane są rozwiązania, które pozwolą na uproszczony udział polskich podmiotów w przetargach w Ukrainie – taką deklarację złożył minister Mustafa Nayyem, szef Państwowej Agencji Odbudowy i Rozwoju Ukrainy, na spotkaniu z polskimi firmami w Kijowie. Polscy przedsiębiorcy podchodzą jednak do tych zapowiedzi z rezerwą.
Odpowiadający za realizację najważniejszych inwestycji na poziomie rządowym minister Mustafa Nayyem deklaruje, że inwestycje polskich firm są ważne dla Ukrainy i chce zmieniać zasady tak, by ułatwiać ich działania na Ukrainie. Równolegle powstaje międzyresortowa polsko-ukraińska lista najważniejszych problemów biznesowych do rozwiązania.
– Szykujemy rozwiązania, konkretne dokumenty, które pozwolą na uproszczony udział polskich podmiotów w przetargach w Ukrainie. Chcemy stworzyć bazę firm polskich zainteresowanych odbudową – zapowiedział w miniony czwartek w Kijowie minister Nayyem, szef Państwowej Agencji Odbudowy i Rozwoju Ukrainy (PAORU).
Priorytetem jest dla Agencji odbudowa infrastruktury publicznej i mieszkaniowej.
– W najbliższych miesiącach będzie to priorytetem. Jako agencja działamy od 8 miesięcy, nie ustrzegliśmy się błędów wieku dziecięcego, ale dziś mamy już wizję i wiemy jak ją realizować. Zapraszamy polskie firmy do współpracy – mówi szef agencji odbudowy.
Krok do przodu, dwa wstecz
Mimo wielu deklaracji polskich firm, na razie nie widać na Ukrainie nowych polskich inwestycji. Jak powiedział 300Gospodarce szef stowarzyszenia polskich firm na Ukrainie Szymon Waszczyn, inwestują przedsiębiorcy, którzy już przed wojną działali na tamtym rynku. Nowy biznes obawia się nie tylko ryzyka wojennego. Jest też bardzo krytyczny wobec niejasnych procedur i korupcji, której zwalczanie wprawdzie trwa, ale idzie niezmiernie powoli.
Minister Nayyem zapewnia, że wszystkie przetargi, które teraz ogłasza Agencja są prowadzone zgodnie z zachodnimi standardami.
– Dzięki wprowadzeniu światowych standardów koszty budów już spadły o 20 proc. – przekonuje.
Jak to komentują przedstawiciele polskich firm, którzy wzięli udział w misji gospodarczej na Ukrainie zorganizowanej przez minister pełnomocnik rządu ds. relacji z Ukrainą Jadwigę Emilewicz? Oficjalnie pozytywnie: wszyscy liczą na otwarcie nowych możliwości. Nieoficjalne komentarze są bardziej oschłe:
– Rząd sobie, władze lokalne sobie – tak bym to ujął najkrócej – mówi właściciel firmy meblarskiej z Polski.
Szef firmy logistycznej wyjaśnia, o co chodzi:
– Przetargi, o których mówi minister Neyyem dotyczą głownie budowy obiektów publicznych, jak np. szpital, albo kawałek drogi i jest ich wciąż bardzo niewiele. W większości przypadków na poziomie przetargów samorządowych wciąż panuje całkowita uznaniowość. Najlepszym przykładem jest niedawny przetarg na szpital dla weteranów w Klewaniu w obwodzie rówieńskim. Termin składania ofert na projekt wart prawie 140 mln zł wynosił zaledwie siedem dni, co po prostu miało pozwolić wygrać ten kontrakt wcześniej ustalonej firmie z Ukrainy i zablokować udział polskiej firmie Mirbud – powiedział, pragnąc zachować anonimowość.
Światło ostrzegawcze dla polskich firm
To dość powszechna ocena relacji biznesowych, w zasadzie niezależnie od branży, której dotyczy. Ci, którzy działają w Ukrainie od dawna opierają się często na wypracowywanych latami relacjach i znajomościach, ale nawet to nie zawsze pomaga. Biznes skarży się na przykład na wręcz złośliwe działania kontroli skarbowych.
Wszystkie polskie firmy doskonale znają też historię Unibepu wyrzuconego przez ukraińskiego kontraktora z budowy przejścia granicznego Szeginie – Medyka w połowie prac. Spór nadal trwa, a przedstawiciele polskiego rządu postawili sprawę jasno: albo Unibep dokończy zlecenie, albo polski rząd cofnie finansowanie, a sprawa trafi zapewne do sądu (tę sprawę opisywaliśmy szeroko TU).
Dla innych polskich firm ten przykład to światło ostrzegawcze. Dla rządu – zwłaszcza tego, który dopiero będzie budował stosunki ze wschodnim sąsiadem – to wskazówka, jak rozgrywa ten partner. Ukraina potrzebuje pomocy i kapitału, nie odrzuci żadnej propozycji, ale każda słabość partnerów zachodnich zostanie wykorzystana przeciwko nim.
Polskie firmy bardzo liczą na przetargi realizowane lub finansowane w Ukrainie przez instytucje międzynarodowe, które gwarantują pełną przejrzystość procesu. W piątek 27 października minął termin zgłoszeń do pierwszego przetargu ukraińskiego Europejskiego Banku Rozbudowy i Rozwoju (EBOR). Chodzi o budowę 62 km drogi ze Lwowa do Rawy Ruskiej. Odbiorcą finansowania EBOR po stronie lokalnej jest agencja odbudowy Ukrainy (PAORU). Tym przetargiem są zainteresowane dwie firmy z Polski – Mirbud i Strabag, a także dwie tureckie, jedna z Ukrainy i jedna z Azerbejdżanu.
Polecamy także: To Turcy a nie Polacy będą odbudowywać Ukrainę. Chyba, że zmienimy sposób działania [DEBATA]
Przetargów tego typu będzie zapewne znacznie więcej w 2024 r., po zatwierdzeniu czteroletniego planu na rozdysponowanie transzy 50 mld euro pomocy finansowej Zachodu. Wstępną jego wersję resort gospodarki Ukrainy ma przedstawić na początku listopada. Finalny program w grudniu zostanie przedłożony w Komisji Europejskiej. Zbiegnie się to zapewne w czasie z decyzją Brukseli o rozpoczęciu procesu akcesyjnego Ukrainy do UE.
W 80 problemów dookoła Ukrainy
Ukraina nie jest głucha na polskie obawy. Zwłaszcza, że dokładnie takie same uwagi płyną ze strony biznesu zachodniego. Nad rozwiązaniami, które mają zmieniać na lepsze współpracę biznesu polskiego i ukraińskiego pracować będzie w Ukrainie specjalny międzyresortowy zespół. Minister Jadwiga Emilewicz i wiceminister Infrastruktury Ukrainy Ołeksandra Azarkina, podpisały w Kijowie porozumienie w sprawie przygotowania tzw. Białej Księgi, czyli zestawienia problemów do rozwiązania.
– Białą Księgę realnie napisali polscy przedsiębiorcy, którzy mają doświadczenia z pracy na Ukrainie. To oni zgłosili swoje uwagi, takie jak m.in. uznawalność podpisu elektronicznego, wzory umówi, które powinny znajdować się przy każdym przetargu, uproszczenia dotyczące odprawy i funkcjonowania służb celnych. Ten katalog jest różnorodny. W sumie zawiera 80 punktów wraz z propozycjami terminów, do kiedy dane bariery mają zostać usunięte. Liczymy, że najdalej w rok – mówi minister Jadwiga Emilewicz.
Czy to możliwe?
– Wierzę, że tak, bo w administracji ukraińskiej udało się wskazać nie tylko odpowiedzialne za to instytucje, ale i konkretnych ludzi, z imienia i nazwiska – mówi minister.
To układ wiązany, bo strona ukraińska także wskazuje braki po polskiej stronie – ukraińskie firmy skarżą się na przykład, że Polska wymaga wykazywania się zbyt długim stażem działania, aby ukraińskie firmy miały szansę startować w polskich przetargach. Wiele ukraińskich firm budowlanych zostało zarejestrowanych w Polsce w ciągu ostatniego roku. Kolejny problem to odprawy graniczne – średni czas oczekiwania dla ciężarówek to tydzień. Nawet polskie firmy logistyczne przyznają, że bardziej odpowiadają za to polskie niż ukraińskie służby graniczne.
Jak zmiana rządu w Polsce wpłynie na ten projekt?
– Nie sądzę, aby ktoś, kto obejmie moje obowiązki w przyszłym rządzie, nie chciał kontynuować tych działań, bo są to dobre praktyki dla naszych wzajemnych relacji, a współpraca z Ukrainą to sprawa ponad podziałami politycznymi – mówi Jadwiga Emilewicz.
– Byliśmy, jesteśmy i będziemy partnerami strategicznymi, ale będą się pojawiały różne obiektywne problemy, a żeby je rozwiązywać potrzebna jest rozmowa i spotkania właśnie w takim formacie, który tu zapoczątkowałyśmy – podkreśla minister Ołeksandra Azarkina.
W blokach startowych, ale bez sprintu
Wbrew temu, co często w ostatnich dniach w Polsce przekazują przedstawiciele ugrupowań, które chcą tworzyć przyszłą koalicję rządową, żaden kraj zachodni nie rozpoczął zmasowanej kampanii inwestycyjnej w Ukrainie. Owszem, bardzo wiele firm niemieckich, francuskich, skandynawskich bada grunt – dokładnie tak samo, jak Polacy. Ale nowe inwestycje, tak jak i w przypadku firm polskich, dotyczą najczęściej koncernów, które w Ukrainie były już wcześniej – nowa linia produkcyjna, hala, magazyn, sieć sprzedaży itp.
Nad nowymi rozwiązaniami pracuje każdy duży europejski (i zapewne nie tylko) kraj. DW cytuje wiceprzewodniczącego Komisji Wschodniej Niemieckiej Gospodarki, który mówi, iż Niemcy opracowują 30 nowych projektów. Jak informuje Ministerstwo Gospodarki Ukrainy, ostatnio uruchomiono w Niemczech program grantów (do 30 tys. euro w hrywnach) dla małych i średnich firm przetwórczych. Polska zamierza uruchomić taki fundusz w ramach PFR do końca roku – jeśli w ogóle sam PFR przetrwa zmianę władzy.
Niemcy nie mają jednak jeszcze własnych rozwiązań ubezpieczeniowych, bez których żaden koncern nie wyłoży na Ukrainie naprawdę istotnego kapitału. Pracują nad nimi. Podobnie jak Francja i Szwecja, które też zapowiedziały uruchomienie ubezpieczeń dla swoich firm wchodzących na Ukrainę.
Pod tym względem Polska wyprzedziła wszystkie kraje. Na razie pełny pakiet usług ubezpieczeniowych oferuje tylko KUKE i to w KUKE niemieckie firmy szukają dziś możliwego partnerstwa. Warunek jest w zasadzie tylko jeden – podmiot musi być zarejestrowany w Polsce.
Należy się spodziewać, że jeśli działania wojenne nie będą eskalowały na pozostałe regiony kraju, to 2024 rok będzie bardzo intensywnym okresem dla nowych inwestycji w Ukrainie. A – przynajmniej dopóki nie zostaną przywrócone połączenia lotnicze – Polska, jako granica UE, będzie ich ważnym elementem.
Więcej o odbudowie Ukrainy:
- Przypadek Fakro wystraszył polski biznes. Mało nowych inwestycji na Ukrainie
- Będą nowe ubezpieczenia inwestycji na Ukrainie. KUKE liderem, ale chętnych brak
- Polska stworzy fundusz inwestycyjny dla firm, które chcą działać w Ukrainie
- Ambasador RP w Ukrainie: Bez naszych firm odbudowa Ukrainy się nie odbędzie
- Niełatwo podnieść się po wojnie. Powrót do wzrostu gospodarczego trwa nawet ćwierć wieku