Rezerwy walutowe Narodowego Banku Polskiego i transfery z Unii Europejskiej, które rząd będzie wymieniał na rynku – to teraz najważniejsze narzędzia, jakich można użyć, by bezpośrednio przeciwdziałać osłabieniu złotego.
Od wybuchu wojny na Ukrainie NBP już dwukrotnie użył swoich rezerw, by wpływać na kurs złotego, który gwałtownie spada w wyniku ucieczki kapitału do tzw. bezpiecznych przystani – czyli do dolara i franka. Od środy 2 marca w grze jest też Ministerstwo Finansów, które zapowiada, że posiadane obce waluty będzie teraz bezpośrednio wymieniać na rynku, a nie w banku centralnym.
Ile rezerw ma NBP?
Interwencje NBP to sprzedaż na rynku walut obcych, które posiada bank centralny, za złote.
To jednak duże uproszczenie. Nie jest tak, że w sejfach NBP zalegają dolary i euro, po które bank sięga w razie jakiejś nagłej potrzeby. Większość rezerw dewizowych to papiery wartościowe, głównie obligacje. Żeby więc sprzedać obce waluty, NBP najpierw musi pozbyć się tych aktywów.
Papiery wartościowe zdecydowanie dominują w aktywach rezerwowych, na przykład w styczniu były one warte 110,5 mld euro ze 144,3 mld euro całych rezerw.
Dla porównania w gotówce i na lokatach NBP utrzymywał 15,4 mld euro.
Istotną częścią rezerw jest też złoto, które polski bank centralny aktywnie kupował w ostatnich latach i ściągał do kraju. W styczniu miał go 7,4 mln uncji, czyli około 208 ton. Złoto monetarne NBP było wówczas warte 11,8 mld euro, teraz pewnie jest warte więcej, bo po rosyjskiej inwazji na Ukrainę kruszec bardzo podrożał na światowych rynkach.
I być może bank sprzedawał też ostatnio właśnie złoto, wykorzystując korzystną sytuację rynkową.
W sumie wartość aktywów rezerwowych to 144,3 mld euro na koniec stycznia i jest to jeden z największych poziomów w historii.
Teoretycznie NBP ma więc czym „strzelać”, ale musi jednak podchodzić do interwencji roztropnie. Gdy trend rynkowy jest bardzo silny, a z takim mamy do czynienia w ostatnich dniach, interwencje mogą nie być skuteczne, za to bardzo kosztowne. Zwłaszcza, gdy rynek połapie się, przy jakim kursie bank centralny traci cierpliwość. Wówczas może się rozpocząć tzw. gra pod interwencję.
Ile rząd dostaje z Unii Europejskiej?
Przyrost rezerw w ostatnich latach to przede wszystkim zasługa członkostwa Polski w Unii Europejskiej, a konkretnie napływu euro z funduszy UE. Rząd otrzymując środki standardowo wymienia je właśnie w NBP: w zamian za przekazane euro otrzymuje złote, które potem wydaje zgodnie z przeznaczeniem unijnych programów. Taka operacja jest dla kursu złotego całkowicie neutralna.
Ale po ostatnich wydarzeniach na złotym Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że teraz będzie wymieniało środki unijne przez rynek. Co zupełnie zmienia postać rzeczy. Po pierwsze, oznacza to stały napływ euro, które mogą w pewnym sensie zastąpić wycofujący się z Polski kapitał portfelowy. Po drugie, systematyczna wymiana sprawia, że inwestorzy nie są w stanie określić, jakim kursem tak naprawdę jest zainteresowany rząd. I nie mogą pod to grać.
Jakie to mogą być środki? Z Unii do Polski miesięczne wpływało w ubiegłym roku średnio 1,6 miliarda euro. No ale rozliczenia Polski z UE to nie tylko transfer z funduszy europejskich, ale też np. składka, jaką Polska płaci do Brukseli. Dla bezpieczeństwa szacunków lepiej więc brać pod uwagę saldo, które dla Polski jest dodatnie. W ubiegłym roku w sumie Polska otrzymała z UE o 11,5 mld euro więcej, niż do niej wpłaciła. Jak to wygląda od początku naszego członkostwa pokazuje wykres poniżej:
Unijne pieniądze to jednak nie wszystkie waluty obce, jakimi dysponuje rząd. Część może pochodzić np. z pożyczek, zagranicznych kredytów lub sprzedanych obligacji. Ministerstwo Finansów co miesiąc podaje, ile ma walut na koncie. W styczniu łącznie było tego 5,8 mld euro.
NBP mógłby jeszcze podnieść stopy
Bezpośrednie sprzedawanie dewiz to jednak nie jedyny sposób na umocnienie, czy – w tym przypadku – przeciwdziałanie osłabieniu złotego. Inny to duża podwyżka stóp procentowych, jaką może przeprowadzić Rada Polityki Pieniężnej. Skokowa podwyżka sprawiłaby, że polskie aktywa, gdzie zysk zależy od wysokości stopy procentowej, stałyby się na tyle atrakcyjne dla zagranicy, że kupowałaby złotego za waluty, byle tylko móc je nabyć.
Jednak mocne zaostrzenie polityki pieniężnej to obosieczna broń. Owszem, mogłoby umocnić złotego, ale jednocześnie odcięłoby tlen gospodarce zarzynając popyt. I bez skokowej podwyżki rynkowe stopy procentowe nieprzerwanie idą w górę, wyprzedzając znacznie ruchy RPP.
Widać to na przykładzie sześciomiesięcznego WIBOR-u, czyli stawki, jakiej największe polskie banki używają do ustalania np. oprocentowania kredytów hipotecznych. Na początku września 2021 r. wynosił on 0,27 proc., obecnie jest to już powyżej 4 proc. W tym samym czasie stopa referencyjna NBP wzrosła z 0,1 proc. do 2,75 proc.
Dla tych, którzy zaciągnęli kredyt na krótko przed podwyżkami stóp, rata już wzrosła o prawie połowę.
Im wyższe obciążenie ratą dochodów kredytobiorcy, tym mniej ma on pieniędzy na wydatki. Wyższa stopa procentowa zwiększa też bankom koszty wzajemnego finansowania (banki pożyczają sobie pieniądze nawzajem na rynku), co też może obniżać ich skłonność do udzielania nowych kredytów klientom. Efekt to brak paliwa dla popytu, który mógłby pchać gospodarkę do przodu.
A spowolnienia gospodarczego w czasie bardzo wysokiej inflacji nikt nie chce. To zabójcza mieszanka.
Rząd mógłby porozumieć się z UE
Rząd również ma w rękach dodatkowe narzędzie, którym mógłby wesprzeć złotego. Chodzi o spory z Unią Europejską, które do tej pory skutecznie blokowały pieniądze z unijnego Funduszu Odbudowy, a przez to wstrzymywały realizację Krajowego Planu Odbudowy.
Sama informacja o wygaszeniu sporów (np. tych wokół Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego) mogłaby wzmacniać złotego, bo rynek grałby pod napływ miliardów euro z KPO. Mogłyby one nie tylko pozytywnie wpłynąć na gospodarczy wzrost (przez zdynamizowanie inwestycji), ale także na notowania PLN, gdyby MF je po prostu sprzedawał, a nie wymieniał w NBP.
Ile dokładnie będzie tych miliardów? Licząc w cenach bieżących z połowy 2021 r. Polsce przypadałoby 23,9 mld euro dotacji i ponad 34,2 mld euro pożyczek.
Złoty się osłabia, kapitał ucieka przed wojną. „Odblokowanie KPO mogłoby pomóc” [WYWIAD]