Na pewno nie zamkniemy tego roku zyskiem. Dla firm, które były skoncentrowane tylko na budowie stoisk czy organizacji targów nie ma alternatywy – w Europie, a w zasadzie na świecie, sytuacja jest podobnie dramatyczna – mówi w wywiadzie z 300Gospodarką Tomasz Kobierski, wiceprezes Targów Poznańskich.
Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: W kraju odwołano wszystkie zbiorowe spotkania, konferencje i koncerty. Co to konkretnie oznacza dla ich organizatora, takiego jak Targi Poznańskie?
Tomasz Kobierski, wiceprezes Targów Poznańskich: Dla wielu firm z branży – to katastrofa. Nasz przestój potrwa co najmniej trzy miesiące. Jeśli chodzi o przemysł targowy to najbliższe wydarzenia planujemy dopiero na 24 czerwca – będą to targi motoryzacyjne. Trzy miesiące bez jakiejkolwiek działalności dochodowej… Szacuję, że każdy miesiąc postoju w grupie kapitałowej MTP to utrata około 20 mln zł przychodów.
Ile dużych imprez odbyłoby się normalnie w tym okresie?
Około 25.
Co dalej?
Bardzo liczę na drugie półrocze targowe, staram się zachować optymizm, ale po wstępnych rozmowach z klientami już wiem, że nasze przychody w drugim półroczu będą co najmniej o 30 proc. niższe od pierwotnie zakładanych – wiele firm ograniczy wydatki na marketing. Skutki pandemii zataczają coraz szersze kręgi.
Uda się odpracować straty z pierwszego półrocza?
Nie ma takiej możliwości. Na pewno nie zamkniemy tego roku zyskiem. Trzeba powiedzieć głośno, że w szeroko rozumianej branży imprez odbywa się pogrom. Dla firm, które były skoncentrowane tylko na budowie stoisk czy organizacji targów nie ma alternatywy – w Europie, a w zasadzie na świecie, sytuacja jest podobnie dramatyczna. W podobnym klinczu znaleźli się organizatorzy koncertów i pośrednicy w sprzedaży biletów. Ze względu na odwoływane imprezy muszą się mierzyć nie tylko z brakiem przychodu, ale także z koniecznością zwrotu pieniędzy za bilety. My tylko za Cavaliadę w Warszawie musimy zwrócić za bilety milion złotych.
Czy istnieje jakieś alternatywne źródło dochodu w tej branży, które do tej pory wykorzystywaliście umiarkowanie lub wcale, a teraz możecie zintensyfikować działania w tym kanale?
Będzie o to bardzo trudno, ale próbujemy. Na szczęście nie ograniczaliśmy się w naszej działalności do jednego segmentu. Mamy jeszcze dużą działalność kateringową. Nieprzerwanie trwa też budowa polskiego pawilonu na Expo w Dubaju – wystawa jest zaplanowana na październik.
>>> Czytaj też: Polska symbolicznie rozpoczęła budowę swojego pawilonu na EXPO 2020 w Dubaju
Konferencje on-line?
Niezupełnie to, ale internet tak. Chcemy w sieci zorganizować platformę, która zastąpi tradycyjne miejsca spotkań handlowych i biznesowych, jakimi są targi. Przygotowujemy specjalny portal pro-eksportowy dla polskich branż. Chcemy z jednej strony zbierać oferty handlowe, z drugiej – moce produkcyjne.
Pierwszy sektor, z którym będziemy współpracować to branża meblarska. Mamy kontakty z kupcami z całego świata – organizujemy targi dla 265 sektorów gospodarki. Dla polskich meblarzy spróbujemy poszukać klientów na innych rynkach, innych kontynentach – np. w Ameryce Południowej, gdzie koronawirus nie sieje jeszcze takiego spustoszenia, czy na wracających powoli do życia rynkach azjatyckich.
Zatrudnia pan ludzi na stałe?
W grupie kapitałowej Targów Poznańskich pracuje 600 osób, z czego 550 na umowach o pracę.
Wszyscy pracują dziś z domu?
Większość tak. Osoby odpowiedzialne za organizację targów pracują nad wydarzeniami planowanymi w drugim półroczu.
Pracownicy, którzy zajmują się budową stoisk i organizacją przestrzeni wystawienniczej odbierają nadgodziny lub zaległe urlopy. Staramy się zorganizować im inny rodzaj pracy na kolejne miesiące.
Planuje Pan zwolnić część pracowników?
Na razie nie mamy takich planów. I przez trzy miesiące na pewno nie zamierzamy tego robić. Mamy sygnały, że rynek targów w Szanghaju czy w Singapurze zaczął właśnie po trzech miesiącach przestoju wracać do życia.
Rozmawiał pan już z bankami, z którymi współpracujecie na co dzień?
Otrzymaliśmy zgodę jednego banku na powiększenie linii kredytowej w rachunku na utrzymanie działalności w okresie tych 3, 4 bezprzychodowych miesięcy.
Z iloma bankami współpracujecie regularnie?
Z trzema. Ale tylko jeden podjął z nami rozmowy.
Jaka była reakcja i odpowiedź dwóch pozostałych?
Dwa banki telefonicznie zaczęły sprawdzać naszą zdolność do przetrwania. Raczej weryfikowały, czy nie ograniczyć współpracy z nami, niż były zainteresowane wsparciem firmy.
Przedstawiciele władzy zaapelowali w środę do bankowców, aby byli otwarci na potrzeby firm. Liczy Pan na to, że banki zmienią w szczególnych okolicznościach swoje klasyczne podejście biznesowe?
Myślę, że prywatne banki komercyjne tego nie zrobią. Spodziewam się raczej, że zaostrzą kryteria. Bardziej skłonne do współpracy będą pewnie banki kontrolowany przez państwo. Problem polega na tym, że firm, które będą potrzebowały pomocy będzie tak dużo, że wszystkim pomóc się nie da.
Dobrze że banki uzgodniły chociaż przesunięcie odłożenie spłaty kredytów dla ludności. To ważne, bo w naszej branży ludzie już tracą pracę. W Polsce działa około 600 firm, które dotąd pracowały głównie dla zleceniodawców we Włoszech, Hiszpanii czy Francji. Mocno odczuwają tąpnięcia na tamtych rynkach. Zlecenia urwały się już trzy-cztery tygodnie temu. W tym czasie pracę straciło około 400 osób.
Jak w tym kontekście ocenia pan pakiet pomocowy przedstawiony przez rząd? Czy firma taka jak Targi Poznańskie widzi w nim konkretną pomoc dla siebie?
Nie za bardzo. Żeby pomóc naszej branży potrzebne jest dofinansowanie z tytułu utraconych przychodów. Odroczenia płatności, co proponuje rząd, dają naturalnie oddech, ale przecież później i tak je trzeba będzie zapłacić, a my nie jesteśmy w stanie odrobić naszych straconych dochodów.
Po 3-4 miesiącach potrzebny będzie pakiet stymulujący dla branży eventowej, hotelarskiej i turystycznej.
CZYTAJ TEŻ: