Rada Polityki Pieniężnej podwyższyła stopy procentowe o 50 pkt bazowych. Tym samym główna stopa NBP wzrosła do poziomu nie notowanego od 2004 roku.
Lipcowa podwyżka stóp procentowych była już dziesiątą taką decyzją w obecnym cyklu. RPP zaczęła podnosić stopy w październiku 2021 r., startując z poziomu 0,1 proc. dla stopy referencyjnej. Teraz stopa referencyjna NBP wynosi 6,50 proc. i jest najwyższa od sierpnia 2004 roku
Inflacja argumentem „za”
Podwyżka jest niższa, niż prognozowali ekonomiści. Eksperci spodziewali się, że RPP podniesie stopy o 75 pkt bazowych.
Głównym argumentem za kontynuacją zacieśnienia polityki pieniężnej była oczywiście bardzo wysoka inflacja. W czerwcu wyniosła ona już 15,6 proc. w skali roku. To najwięcej od ćwierćwiecza.
RPP podejmując decyzję dysponowała już najnowszą projekcją inflacji i wzrostu gospodarczego autorstwa ekonomistów Narodowego Banku Polskiego. To dokument przygotowywany cyklicznie (poprzedni był opublikowany w marcu), który pokazuje, jak może się kształtować tempo wzrostu cen i PKB w sytuacji, gdyby stopy procentowe się nie zmieniały. Dane w nim zawarte mają pomagać Radzie w podjęciu decyzji.
Według najnowszej projekcji inflacja w tym roku powinna wynieść średnio około 14,2 proc. Marcowa prognoza zakładała, że będzie to 10,8 proc. W przyszłym roku inflacja miałaby spaść nieznacznie, do 12,5 proc. (poprzednia prognoza to 9 proc.), zaś w kolejnym wynieść już 4,1 proc. (4,3 proc. poprzednio).
Eksperci przed posiedzeniem RPP zwracali też uwagę na to, co w ostatnich dniach działo się na rynku walutowym, czyli na wyraźnie osłabienie złotego. Słabszy kurs osłabia efekt podwyżek stóp i sprawia, że RPP, chcąc osiągnąć zakładany efekt, musi bardziej dokręcać śrubę. Osłabienie złotego działa bowiem proinflacyjnie, choćby przez wzrost cen wyrobów importowanych.
Taką ratunkową, gwałtowną podwyżkę stóp przeprowadził ostatnio bank centralny Węgier, zwiększając je jednorazowo o 185 pkt. bazowych. W czwartek Bank Węgier skokowo – aż o 200 pkt bazowych – podniósł stopę tygodniowych depozytów. Powód był ten sam: próba ratowania forinta. I dlatego część analityków zakładała, że Rada czynnik kursowy również weźmie pod uwagę.
Recesja zniechęca do podwyżek
Jednak decyzja RPP wcale nie była taka oczywista. W jej tle są coraz większe obawy o globalną recesję i spowolnienie gospodarcze w Polsce. Niższa od oczekiwanej podwyżka wskazuje, że w Radzie właśnie te obawy wysunęły się na pierwszy plan.
Co ciekawe, projekcja jest NBP w części poświęconej wzrostowi gospodarczemu zakłada teraz, że wyniesie on w tym roku 4,7 proc. Jeszcze w marcu NBP spodziewał się 4,4-procentowego wzrostu PKB. Jednak ekonomiści banku spodziewają się mocnego hamowania gospodarki w roku przyszłym. Ich zdaniem ledwie o 1,3 proc. (w marcu oczekiwano 3 proc.). W 2024 r. wzrost ma przyspieszyć, ale dość niemrawo, do około 2,3 proc. Poprzednia prognoza wskazywała na 2,7-proc. wzrost PKB.
Bo też sygnały spowolnienia są coraz mocniejsze. Widać je już w niektórych danych z gospodarki (wstrzymywanie się z uruchamianiem nowych budów przez deweloperów, realny spadek wynagrodzeń w przedsiębiorstwach), jak i w badaniach koniunktury (duży spadek wskaźnika PMI w przemyśle – poniżej progu ekspansji, czy załamanie nastrojów konsumentów).
Co gorsza, również z gospodarki światowej docierają coraz gorsze informacje. Rynek zaczyna coraz mocniej wierzyć w recesję w Europie, której prawdopodobieństwo zwiększa się z każdą złą informacją z niemieckiej gospodarki (np. tą o pierwszym od 30 lat deficycie w handlu zagranicznym). Także w USA opcja miękkiego lądowania zdaje się oddalać.
Podwyższanie stóp procentowych w takich warunkach jest ryzykowne, bo może pogłębiać te wszystkie negatywne tendencje. RPP z pewnością bierze to pod uwagę, bo poprzednio niejednokrotnie sygnalizowała, jak ważne jest dla niej podtrzymanie wzrostu gospodarczego.
O ile wzrosną raty kredytów
Lipcowa podwyżka stóp to kolejna zła wiadomość dla kredytobiorców. W ślad za nią podążą z pewnością stawki WIBOR, których banki używają do wyliczania oprocentowania większości kredytów. W tym kredytów hipotecznych.
To oznacza, że kredytobiorców czeka kolejny wzrost rat. Najbardziej po kieszeni dostaną rzecz jasna ci, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne w pandemii, gdy stopy procentowe były bliskie zera. W ich przypadku rata już się podwoiła. Pokazuje to grafika poniżej:
Gdyby WIBOR po lipcowym wzroście stóp NBP zwiększył się proporcjonalnie, wówczas rata wzrosłaby o kolejne 50 zł na każde 100 tys. zł kredytu. Dla przykładu, dziś rata kredytu na 350 tys. zł udzielonego na 25 lat to około 3100 zł miesięcznie. Po lipcowej podwyżce wzrośnie ona do 3290 zł.
Polecamy też:
- Stagflacja w Polsce? Czeka nas inflacja największa od dekad i techniczna recesja
- Gazprom może opróżnić Nord Stream 1 na stałe? Niemcy boją się odcięcia od rosyjskiego gazu
- Recesja w Polsce? Przemysł w kraju ostro hamuje
- Kiedy inflacja w Polsce osiągnie szczyt i ile wyniesie? Największy bank podał swoje najnowsze prognozy
- Inflacja w USA znów w górę. Tempo wzrostu cen zaskakuje ekonomistów i bije kolejny rekord
- Forint tonie, dolar mocny, jak nigdy, euro traci. Gorąco na rynku walutowym
- Prezes NBP nie wierzy w to, co mówi. Ekspert analizuje mowę ciała Adama Glapińskiego
- Stagflacja na horyzoncie. Bank Światowy ostrzega przed zjawiskiem nie spotykanym od lat 70. XX wieku
- Tusk: Adam Glapiński jest nielegalny. „Nie będzie ani jednego dnia dłużej prezesem NBP”